Recenzja filmu

Rycerze Zodiaku (2023)
Tomasz Bagiński
Mackenyu
Famke Janssen

Bajka o rycerzu

"Rycerze Zodiaku" łączą fantasy z kinem akcji, lecz nie podchodzą z należytym szacunkiem i ambicją do obu gatunków. Mówiąc dosadniej, cierpią na brak artystycznej inwencji, zrozumienia reguł
Bajka o rycerzu
źródło: Materiały prasowe
Kariera Tomasza Bagińskiego ma naprawdę nieobliczalną trajektorię. Artysta-samouk z Białegostoku porzucił studia architektoniczne na rzecz kina i z impetem wszedł do świata animacji. Jego "Katedra" zdobyła nominację do Oscara, a "Sztuka spadania" nagrodę BAFTA. Później reżyser uczył "Animowanej historii Polski" i przypominał "Grunwald. Walkę 600-lecia" bardziej efektywnie niż lokalny system edukacji. Jakby tego było mało, wszedł na rzadko odwiedzany przez rodzimych twórców grunt science-fiction. Zabrał nas na odległą planetę w "Ambicji", a następnie zrealizował dla Allegro cykl "Legendy polskie", w którym znalazły się świetnie obsadzone krótkometrażówki z "Twardowskym" na czele. Fani fantasy sporo obiecywali sobie po netflixowej ekranizacji "Wiedźmina", zwłaszcza gdy dowiedzieli się, że Bagiński będzie pilnował zgodności serialu z literackim oryginałem. Jako producent wykonawczy Polak nie spełnił pokładanych w nim nadziei, stając się wręcz obiektem ataków rozwścieczonego fandomu. W kolejnych sezonach jeszcze może się odkuć, ale póki co debiutuje w roli reżysera pełnometrażowego filmu aktorskiego. Międzynarodowy projekt, jakim są "Rycerze Zodiaku", nie zaskarbi mu niestety nowych sympatyków. Widniejące w napisach nazwisko artysty nie przekłada się na autorski charakter całości, która przypomina dość infantylny produkt dla młodzieży.



Dzieło zostało oparte na motywach mangi Masamiego Kurumady, która doczekała się już serialowych i filmowych adaptacji w Japonii. Pomysł na nową, anglojęzyczną wersję "Rycerzy…" powstał zresztą w Toei Animation – legendarnym studiu znanym z produkcji "Dragon Balla" czy "Digimona". Trudno wyjaśnić, dlaczego akurat Bagiński zasiadł na fotelu reżyserskim, być może pomyślano o zaangażowaniu kogoś spoza kręgu anime. Sama opowieść ociera się bowiem o straszliwy banał. Oto bogini Atena odradza się w ciele dziewczyny imieniem Sienna (przeciętna Madison Iseman) i potrzebuje ochrony, którą mogą zagwarantować tytułowi rycerze. Jednym z nich ma się stać Seiya (bezbarwny Mackenyu), żyjący na ulicy młodzieniec. Bohater poszukuje porwanej przed laty siostry, a kiedy spotyka biznesmana Almana Kido (rozmieniający się na drobne Sean Bean), poznaje swoje przeznaczenie i prawdę o przeszłości. Tylko dzięki treningowi i przepracowaniu dziecięcych traum zdoła oswoić potężne moce, które w nim drzemią i stawić czoła demonicznej Guraad (Famke Janssen) czyhającej na życie Sienny.



"Rycerze Zodiaku" łączą fantasy z kinem akcji, lecz nie podchodzą z należytym szacunkiem i ambicją do obu gatunków. Mówiąc dosadniej, cierpią na brak artystycznej inwencji, zrozumienia reguł rządzących magicznymi światami i chęci przełamania trywialnej historyjki o wykuwaniu się (super)bohatera. Karty zostają tu rozdane po 15 minutach – wiemy dokładnie, kto stoi po jasnej, a kto po ciemnej stronie mocy, domyślamy się, dokąd z grubsza zmierza fabuła i na jakie przeszkody natrafi Seiya. Ponadto, wszystkie postaci okazują się figurkami skleconymi naprędce z klisz tak starych jak popkultura. Protagonista to nieopierzony i zraniony młodzian, który musi dorosnąć do roli Rycerza Pegaza, Alman Kido wpisuje się w typ troskliwego ojca i mentora, Guraad reprezentuje zaślepionego złoczyńcę, a Sienna osobę jednocześnie świadomą i lękającą się tego, co zapisał jej los. Przy tak przezroczystym i nudnym układzie znika szansa na pogłębianie relacji bohaterów, nadanie ich dylematom i konfliktom większej niejednoznaczności oraz ciągłe pobudzanie zainteresowania widza eksplorującego nowy świat.



Co gorsza, film nie zapewnia szczególnie imponujących wrażeń estetycznych. Niektóre efekty specjalne, animacje i kostiumy wyglądają bardzo tandetnie i kiczowato, akcja toczy się w zaledwie kilku, marnie zaprojektowanych lokacjach. Razi też nadużywanie slow-motion w scenach walk, choć wybrane pojedynki na gołe pięści bronią się dynamiczną choreografią i odpowiednią dozą brutalności. Sekwencjom akcji daleko jednak do ideału, bo próby sztucznego podkręcania tempa muzyką i rozbrajania powagi sytuacji czerstwym humorem na nic się zdają. Najtrudniej zaś pojąć, czemu twórcy zupełnie pretekstowo traktują motywy z greckiej mitologii. Chcąc otworzyć nową serię filmów, powinni położyć większy nacisk na wyróżnienie świata przedstawionego z setek podobnych uniwersów, a dialog ze starożytnymi opowieściami mógłby im w tym pomóc. Bagiński i spółka poprzestają jednak na wymienieniu kilku haseł-kluczy i nakręceniu paru ujęć w śródziemnomorskich plenerach. Trochę mało jak na prawie dwugodzinny blockbuster. "Rycerze Zodiaku" raczej nie porwą więc młodej widowni szukającej w kinie inspirujących mitów, legend i herosów. Marvel i DC pozostają w tej materii niezagrożone.
1 10
Moja ocena:
4
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones